Wchodząc do małej sali Teatru Studyjnego trafiamy do podziemnego dworca kolejowego w Londynie.
Dopiero po chwili orientujemy się, że usadzono nas na deskach sceny. Reflektory oślepiają, jak gdyby to nam przyszło grać. Nagle gasną. Barwne kręgi majaczą pod powiekami. Kiedy powoli przyzwyczaimy się do panującego wokół mroku, okaże się, że wzrok nie jest tak niezawodny, jak uczy przyzwyczajenie. Na rozwidleniu podziemnych dróg kolejowych wszystko roztapia się w ciemności. Znika blichtr i nagle przestajemy oceniać rzeczy po ich złudnym wyglądzie. Nie tylko zaczynamy słuchać mieszkańca tuneli, którego w świetle dnia ominęlibyśmy szerokim łukiem, ale i świat postrzegamy jak on. Okrążeni ciemnością dzielimy jego samotność. Słuchamy wraz z nim, jak mija czas. Wciągnięci do gry poszukujemy dźwięków w kawałku blachy czy pustej beczce, dopóki nie ogłuszy nas łoskot przejeżdżającego ekspresu. Minimalistyczne środki techniczne i wszechobecny mrok wymuszają skupienie. Uwagę potęguje chwyt polegający na tym, że część tekstu pada w j