U Olgi Lipińskiej na Żoliborzu - teatr w teatrze, oglądany podczas próby, zza kulis i od frontu. Nie jest to jej popularny "Kabarecik", ale coś koło tego. Angielska farsa Michaela Frayna "Czego nie widać" w tłumaczeniu Małgorzaty Semil i Karola Jakubowicza stwarza nam możliwość uczestniczenia w życiu codziennym jakiegoś peryferyjnego teatrzyku. I nie ma najmniejszego znaczenia, że wszystko w tym przedstawieniu jest tylko absurdalnym wymysłem angielskiego komediopisarza, wspartym pomysłami reżysera Grzegorza Warchoła i jego aktorów. To przecież tylko autoparodia. Podczas pierwszego aktu jest raczej nudnawo. Obserwujemy próbę, jakiejś idiotycznej bulwarówki w martwym objazdowym teatrze. Reżyser (Piotr Gąsowski) prowadzi ją z widowni. Krystyna Sienkiewicz próbuje ratować zły tekst ogrywając aparat telefoniczny, a i cała reszta aktorów z trudem radzi sobie z banalną materią próbowanej komedyjki. Reżyser - ten ze s
Tytuł oryginalny
Autoparodia w Komedii
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 115