EN

5.06.2012 Wersja do druku

Autokrytyka: teatr przecież jest produktem!

Walka toczy się o to, żeby państwo nie traktowało kultury jako kolejnej gałęzi gospodarki, która jest tym bardziej wartościowa, im bardziej jest zderegulowana, tylko jako obszar aktywności obywateli, który może dać im rozwój, poczucie spełnienia i sensowności. I tym się różni na przykład od branży paliw, że branża paliw nie wpływa na poczucie sensowności czy spełnienia wśród obywateli - pisze Michał Zadara w Krytyce Politycznej.

W połowie marca bieżącego roku współredagowałem listu ludzi teatru odczytywany na spektaklach Warszawskich Spotkań Teatralnych, który potem podpisało tysiące ludzi teatru. Tytułem listu było hasło: "Widz nie jest klientem, teatr nie jest produktem." Ten tytuł nawiązywał do deklaracji FOTW z 21 Grudnia 2009, której również byłem współautorem. Zaczynała się ona słowami: "Teatr nie jest sztuką masową, spektakl nie jest produktem, widz nie jest klientem. Teatr jest laboratorium egzystencji, duchowości, estetyki i polityki." (czytaj) I właśnie doszedłem do wniosku (dość oczywistego), że w obu przypadkach pisaliśmy nieprawdę. Teatr jest produktem. Co więcej, "produktowość" jest bardzo istotną cechą dzisiejszego teatru. Jakiś czas temu teatralny recenzent radiowej "Dwójki" dziwił się na antenie, że dyrektor Teatru Narodowego Jan Englert gra dwuosobową sztukę "Udręka życia" na dużej scenie. "Przecież na małej scenie byłoby intymniej,"

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Autokrytyka: teatr przecież jest produktem!

Źródło:

Materiał nadesłany

Krytyka Polityczna online

Autor:

Michał Zadara

Data:

05.06.2012