W "Trash Story" polska dramatopisarka Magda Fertacz ośmiela się opowiadać o Holokauście nie koncentrując się na mężczyznach lub Żydach - recenzja po premierze spektaklu w Black Box Theater w Nowym Jorku.
"Ja tylko chciałam opowiedzieć swoją historię To chyba nic złego Prawda?", pyta młoda dziewczyna imieniem Ursula pod koniec "Trash Story", obsypanej nagrodami polskiej sztuki, która w ubiegłym tygodniu miała swój debiut w Nowym Jorku na deskach Black Box Theater przy John Jay College. Krótka odpowiedź na to pytanie brzmi "tak". Kobiety miały cierpieć i milczeć, szczególnie jeżeli chodzi o Holokaust. Mężczyźni zdominowali wojnę, a nawet historię i literaturę Holokaustu. Choć kobiety były wśród pierwszych i najmocniejszych głosów upamiętniających Zagładę, szybko znalazły się na drugim planie. Nawet książka taka jak wspomnienia Giselli Perl, "Byłam lekarzem w Auschwitz", nie jest dziś wznawiana, mówi dr Eva Fogelman, nowojorska psycholożka i pionierka badań nad traumą Holokaustu. - Przed wojną kobiety rzadko miały wyższe wykształcenie. Wojna pozbawiła ich tej możliwości - mówi. - A później były zbyt zajęte wychowywaniem dzieci,