"Kordian" w reż. Janusza Wiśniewskiego w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Tadeusz Nyczek w Przekroju.
W przerwie trochę pokłóciliśmy się z sąsiadką. Ona twierdziła, że to fotoplastykon, ja - że aukcja żywych obrazów. Właściwie wychodziło na to samo. Zasada była taka, że ruchome dzieła wnosiły się na scenę, demonstrowały swoje uroki, po czym znikały w kulisie na rzecz następnych. Niektóre były wnoszone kilkakrotnie; widać oferentowi szczególnie zależało na ich dobrym sprzedaniu. Te z namalowaną historią narodową wykonane były zazwyczaj w tonie ostrego ekspresjonizmu. Szczególne wrażenie robiły upiorne zjawy wojaków polskiej sprawy, od chłopców po starców, podobnie jak figury diabolicznych darni monotonnie zawodzących swoje dworskiej rytuały. Szło zapewne o dowód na niereformowalność stereotypów polskiej historii Kilka obrazów namalowano w tonacji sentymentalnej; te przedstawiały młodych kochanków w różnych konfiguracjach personalnych. Znawcy usiłowali dopatrzyć się podobieństwa do znanego romantycznego malowidła pod tytułe