Sztuki Strindberga niestety niezbyt często goszczą na naszych scenach. Niezbyt chętnie też - co po prostu trzeba sobie jasno powiedzieć - ogląda je publiczność. Czasem, gdy za sprawą wykonawców, inscenizacje jego dzieł stają się koncertami gry aktorskiej, tym właśnie charakterem skupiają na sobie uwagę widzów. "Ojciec" czy "Panna Julia" są dla wyrobionej publiczności zawsze interesującymi pozycjami repertuarowymi. Nigdy jednak nie stają się sukcesami kasowymi prezentujących je teatrów.
August Strindberg, którego utwory przewijają się przez nasze sceny, jest z jednej strony ciągle w teatrze polskim obecny, z drugiej zaś wydaje się pozostawać poza głównym nurtem jego zainteresowań repertuarowych i dokonań inscenizacyjnych. Ta jego niby to stała obecność w repertuarze naszych scen przypomina kłopotliwą sytuację niezbyt pożądanego gościa, którego podejmuje się "dla honoru domu" z cichą nadzieją, że nie zabawi w nim zbyt długo, a powróci niezbyt szybko. Czy dzieje się tak dlatego, że ani naturalizm, and symbolizm zarówno w "czystych" postaciach, jak i - co spotykamy w utworach Strindberga - nie znalazły w dramaturgii polskiej pełnego artystycznego wyrazu, czy też o takim właśnie rodzaju percepcji sztuk autora "Panny Julii" decydowała i nadal decyduje ich problematyka, klimat i nasz sposób ich prezentacji - trudno dziś dociekać. Dzieje inscenizacji dramatów Strindberga na polskich scenach są dość skomplikowane. Układają się one