JAKIM cudem w Sali Czarnej Centrum Kultury zmieściło się 120 osób, nie wiadomo. Ale wiadomo, że jeśli Mikołaj Grabowski jeszcze raz przyjedzie nawet z tą samą "Audiencją II", którą dwukrotnie zagrał w ub. piątek, będzie tak samo tłumnie. - Matko Boska! Czemu on się na mnie nie przewrócił?! - zazdrościła szczęścia koleżance z pierwszego rzędu sympatyczna szatynka. Och, powodów do zazdrości było wiele. W którymś momencie Grabowski, dostrzegając własne zniknięcie ze sceny, pyta widownię, "Gdzie on jest?" Pyta i szuka, także wśród widzów. A że jest ciasno, rzuca się w tłum, spadając temu na kolana, innemu na głowę, każąc się na ostatku wnieść na scenę. Co zresztą trzech widzów czyni z największą ochotą. Widownia zresztą od pierwszego momentu przekomicznego wahania aktora: wejść czy nie wejść na scenę została "kupiona". Podpowiedzi, odpowiedzi, granie z Grabowskim, śmiech aż do łez... Nie było chwili, w której ktokolwiek m
Tytuł oryginalny
"Audiencja" Mikołaja Grabowskiego
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Lubelski nr 63