EN

1.04.2012 Wersja do druku

Atrium spraw Bizońskich

Pierwsza scena Norwidowskiego "Aktora" jest nie­spieszna i enigmatyczna: anonimowi goście kawiarni przypatrują się sobie zza stolików. "Teatralna kawiarnia ma w sobie coś kulis - / Każdy jest on, a nie on..." . W spektaklu Michała Zadary takiemu początkowi odpowiada szereg niewiadomych prze­rzuconych na widza: niepewność, jak zabrzmi na scenie poezja Norwida, niejasność aranżacji przestrzennej, w którą wkraczamy, nieoczywisty status postaci. W pierwszej chwili może się wydawać, że sceny nie ma. Spiętrzona widownia zajmuje większą część sali na Wierzbowej, do dyspozycji aktorów pozostaje wąski przesmyk pod ścianami. Te same drzwi służą widzom i wykonawcom. W jednym z kątów odwzorowano recepcję hostelu z zegarami wskazującymi czas w Tokio i Nowym Jorku oraz Otwocku. Ciasno, przaśnie, nudno i cicho. W bezokiennej przestrzeni nie ma miejsca na oddech, a wiersz potrzebuje oddechu. Po chwili grupa maszy­nistów obróci widownię o sto osiemdziesiąt sto

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Atrium spraw Bizońskich

Źródło:

Materiał nadesłany

Didaskalia Gazeta Teatralna nr 4

Autor:

Dorota Jarząbek-Wasyl

Data:

01.04.2012

Realizacje repertuarowe