Pierwsza scena Norwidowskiego "Aktora" jest niespieszna i enigmatyczna: anonimowi goście kawiarni przypatrują się sobie zza stolików. "Teatralna kawiarnia ma w sobie coś kulis - / Każdy jest on, a nie on..." . W spektaklu Michała Zadary takiemu początkowi odpowiada szereg niewiadomych przerzuconych na widza: niepewność, jak zabrzmi na scenie poezja Norwida, niejasność aranżacji przestrzennej, w którą wkraczamy, nieoczywisty status postaci. W pierwszej chwili może się wydawać, że sceny nie ma. Spiętrzona widownia zajmuje większą część sali na Wierzbowej, do dyspozycji aktorów pozostaje wąski przesmyk pod ścianami. Te same drzwi służą widzom i wykonawcom. W jednym z kątów odwzorowano recepcję hostelu z zegarami wskazującymi czas w Tokio i Nowym Jorku oraz Otwocku. Ciasno, przaśnie, nudno i cicho. W bezokiennej przestrzeni nie ma miejsca na oddech, a wiersz potrzebuje oddechu. Po chwili grupa maszynistów obróci widownię o sto osiemdziesiąt sto
Tytuł oryginalny
Atrium spraw Bizońskich
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia Gazeta Teatralna nr 4