Pamiętacie państwo tę kapitalną scenę z Molierowskiego "Don Juana", kiedy to tytułowy ateista przywdziewa skórę hipokryty, aby zakpić sobie z bogobojnego ojca i sługi-oportunisty. Już tylko dla niej jednej warto powracać w teatrze do komedii Moliera i dla niej też należało przypomnieć "Don Juana" właśnie teraz, kiedy cynizm wszelkiego autoramentu, dla osiągnięcia własnych celów, z taką łatwością stroi się w najmodniejsze szaty, maski i pozy. - Mogę pokładać pewność w tak nagłym i zadziwiającym nawróceniu? - chciało by się zapytać dziś niejednego słowami wzruszonego Don Luisa, kierowanymi do syna Juana. Ale dajmy sobie spokój z naiwnymi pytaniami. Lepiej bacznie rozglądajmy się wokół, rozpoznając, gdzie zdarzył się cud, gdzie zaś kolejna mistyfikacja. "Don Juan" Moliera w Teatrze Współczesnym jest strzałem w dziesiątkę. W potoczystym tłumaczeniu Bohdana Korzeniewskiego, wnikliwej i kulturalnej reżyserii
Tytuł oryginalny
Ateista hipokrytą
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 136