Dziennikarz, który z ust prowincjonalnego aktora Grigorija Michajłowicza Tigrowa, świętującego jubileusz pięćdziesięciolecia pracy na scenie, usłyszy miażdżącą krytykę gry największych gwiazd scen stołecznych, zapyta go w desperacji, kogo w takim razie warto oglądać. "A mnie w Nad Złotym Stawem widziałeś?". Odpowiedź padnie z ust Zbigniewa Zapasiewicza, odtwórcy roli Tigrowa i reżysera "Historii zakulisowych", ułożonych z opowiadań Antoniego Czechowa przez Władysława Zawistowskiego. Faktycznie, warto obejrzeć Zapasiewicza w przedstawieniu "Nad Złotym Stawem", które jest też przez niego wyreżyserowane, zresztą o niebo lepiej. Jego "Historiami zakulisowymi" od początku do końca rządził, niestety, chaos. A zaczynał się od nieciekawej wizualnie, zagracającej scenę i mało funkcjonalnej scenografii Katarzyny Proniewskiej-Mazurek. Opowieść, której poszczególne epizody - w końcu to Czechow! - były same w sobie na
Tytuł oryginalny
Artystyczna prowincja
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 16