- Nazywając ten spektakl "Lament", myślę, że jest to także lament nad odchodzeniem sztuki, nad odchodzeniem wielkich artystów, takich jak Stanisław Barańczak, Tadeusz Różewicz, wybitnych osobowości sztuki tańca... Nie ma miesiąca, aby ktoś ważny nie pożegnał się z tym światem - mówi Ewa Wycichowska, choreografka i dyrektorka Polskiego Teatru Tańca, która przygotowuje we Wrocławiu spektakl inspirowany tomem poetyckim Tadeusza Różewicza "Matka odchodzi".
Kiedy kilka dni temu Ewa Wycichowska odbierała nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za rok 2014, powiedziała: "To jest nagroda dla wszystkich polskich tancerzy i choreografów" Ma Pani na koncie wiele nagród. Nagroda ministra kultury to wisienka na torcie. Czy Pani każdą sytuację musi wykorzystać, aby upomnieć się o taniec, balet, tancerzy, choreografów? - Taka już jestem. Nie będę ukrywać, że czuję się wyróżniona z grona tancerzy i choreografów nie dlatego, że byłam primabaleriną, że jestem choreografem, pedagogiem i dyrektorem teatru, ale dlatego, że cały czas słychać o mnie niezależnie - dobrze lub źle. Mam świadomość, że wielu artystów działających w jednej z tych dziedzin, osiągających wielkie sukcesy, pozostaje bezimiennymi. Dotyczy to przede wszystkim tancerzy, których sceniczny żywot jest bardzo krótki. Bardzo często nie zdążą dostać żadnej nagrody, bo już muszą zejść ze sceny, bo muszą się przekwalif