- Polityk ma jedną cechę podobną do aktora: też musi być na szczycie. Musi być widziany. Zniesie nawet ocenę druzgocącą, aby tylko być! - twierdzi Jerzy Stuhr [na zdjęciu] w rozmowie z Marią Malatyńską z Gazety Krakowskiej.
Maria Malatyńska: Dlaczego Pan uważa, że aktor nie powinien zbliżać się do polityki? Czyż nie jest obywatelem? Nie ma swoich poglądów, które może "wyrażać", a niekoniecznie "odgrywać"? Jerzy Stuhr: Aktorzy w różnych okresach, ustrojach i latach bywali w polityce. I to najwięksi: Gustaw Holoubek w socjalistycznym jeszcze Sejmie, Tadeusz Łomnicki w Komitecie Centralnym PZPR, a i dzisiaj, w wolnej Polsce aktorzy też są posłami, choćby ostatnio nasz Jerzy Fedorowicz... Aktor w polityce, to dezorientacja dla publiczności. Tak jest bowiem wymieszane to, co myślimy, z tym co reprezentujemy, że trudno się w tym połapać nawet odbiorcom! Kiedyś chciałem napisać taką sztukę mocno autotematyczną. Nigdy jej nie napisałem, choć może jeszcze byłoby to możliwe, gdyby akcję umieścić w aktualnym entourage'u - a byłaby to opowieść o tym, jak to jakiś reżyser chcąc wystawić bardzo polityczną sztukę, zaangażował do niej wspaniałych, zdolnych aktorów. A