Dyrekcja Teatru im. Kochanowskiego w Opolu rozesłała w ostatnich dniach list otwarty Twórców Kultury w obronie tegoż teatru przed - jak to określono - "lokalnym opolskim środowiskiem", które rzekomo próbuje sukcesy teatru dyskredytować. Mam wrażenie, że sygnatariusze tego listu (ok. 40 osób - reżyserów, dramaturgów, scenografów, aktorów, muzyków) niedostatecznie orientując się, o co chodzi, uwierzyli na słowo inicjatorom listu, że teatru trzeba bronić, bo jest bezpardonowo atakowany - pisze Leszek Frelich w Gazecie Wyborczej - Opole.
Tymczasem jest to nieprawda. W imieniu "Opolskiego środowiska lokalnego" wypowiadać się nie jestem władny, mogę jedynie za "Gazetę", która jest jego częścią. Otóż opolskie teatry (oba w równej mierze) zawsze docenialiśmy, co można łatwo sprawdzić, sięgając po teksty publikowane po kolejnych premierach czy przedsięwzięciach teatralnych. Ale też nigdy ślepo im nie przyklaskiwaliśmy, czego najwyraźniej oczekiwałby obecny dyrektor Teatru im. Kochanowskiego Tomasz Konina, jakiejkolwiek krytyki nieznoszący. I tu jest listu pies pogrzebany. Jest on reakcją na niedawny wywiad na łamach opolskiego wydania "Gazety" z dr Agnieszką Wójtowicz, wykładowcą Uniwersytetu Opolskiego. Dr Wójtowicz postulowała w nim, by w teatrze opolskim więcej było spektakli ambitnych, edukujących publiczność, dających jej możność stykania się z kulturą na najwyższym poziomie. Ale także ubolewała, że repertuar opolskiego teatru roi się od spektakli reżyserowanych prze