Szekspir był na bakier z geografią; kazał wszak swoim bohaterom płynąć okrętem z Sycylii do pustyń czeskich. Akcję "Miarki za miarkę" umieścił z kolei w Wiedniu. A z czym kojarzymy Wiedeń? Jasne: z operetką. W inscenizacji kończącej sezon Starego Teatru dwór szekspirowskiego księcia podśpiewuje więc przy wtórze pianina: "Artyści, artyści, artyści z variete" i inne leharowsko-kalmanowskie arie. "Boski idiotyzm" operetki nawet nieźle pasuje do nieprawdopodobieństw sztuki, zwłaszcza do postaci księcia, który w przebraniu obserwuje poddanych, arbitralnie prostując niegodziwości swego namiestnika; bardzo zabawnie w półparodystyczny, półabsurdalny ton trafia w tej roli Krzysztof Globisz. Tyle że "Miarka..." to operetkowa fabuła z jednej strony, a okrutny obraz świata pogrążonego w chaosie i kierowanego wyłącznie egoizmami, wyzbytego lojalności, miłości i sprawiedliwości - z drugiej. Przypuszczam, że Tadeusz Bradecki dodając Szekspirowi wiede�
Tytuł oryginalny
Artyści, artyści, artyści z variete
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 29