"Burza" w reż. Dana Jemmetta w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Szekspirowska "Burza" w Teatrze Polskim z założenia jest przedstawieniem dla młodzieży, podaje bowiem najprostsze interpretacje zagadkowego dramatu, nie faszeruje go natomiast nagością ani "mięsem". Reżyser, rodowity Brytyjczyk, ale osiadły w Paryżu, ma kilka niezłych pomysłów związanych z postacią Ariela (świetna rola Lidii Sadowej). Potrafi wyczarować naturalistyczną burzę morską, pokazuje też przekonująco granice snu i jawy, a sam bohater budzi autentyczną sympatię, bo nieustannie... rapuje. Reszta koncepcji reżyserskiej także odwołuje się do najprostszych, pospolitych, by nie rzec prostackich konotacji. Wesołość wynika z alkoholu, a potwór Kaliban jest kloszardem. Kostiumy rozbitków i muzyka kierują nas do lat 20., a w kilku rolach męskich obsadzono panie. Poziom aktorstwa jest niezły, choć Anna Cieślak grająca Mirandę sztucznie odtwarza histeryczną nastolatkę i przez to niewyraźnie mówi - ale nawet Andrzej Seweryn jako Prospero posługuj