Dyrekcja aresztu śledczego w Lublinie zlikwidowała Teatr Pod Celą, dobrze sprawdzającą się formę resocjalizacji osadzonych. - Dzięki teatrowi mieli większą szansę powrotu do normalności, nie rozumiem tej decyzji i jestem nią rozczarowany - mówi "Gazecie" reżyser teatralny Łukasz Witt-Michałowski.
Wszystko zaczęło się w 2007 roku, kiedy Łukasz Witt-Michałowski [na zdjęciu] zaproponował płk. Zbigniewowi Drożyńskiemu, ówczesnemu dyrektorowi aresztu śledczego w Lublinie, że przygotuje spektakl z osadzonymi w roli aktorów. Premiera "Lizystraty" według Arystofanesa odbyła się w czasie festiwalu "Konfrontacje Teatralne" i okazała się olbrzymim sukcesem - widzowie na przedstawienie przyszli do aresztu. Odkryciem Teatru pod Celą jest Dariusz Jeż, który po zakończeniu wyroku nie zerwał kontaktu ze sztuką. Obecnie jest aktorem Sceny Prapremier InVitro założonej przez Łukasza Witta-Michałowskiego i gra w jej kolejnych spektaklach. W "Złym" kreuje głównego bohatera, sztuka częściowo jest inspirowana historią jego życia. W ciągu trzech lat Teatr pod Celą przygotowywał kolejne premiery. W czerwcu "Rozmowy z katem", w których Łukasz Witt-Michałowski był już tylko konsultantem artystycznym, bo osadzeni sami pracowali nad sztuką. Autorem scenari