"Rzecz o banalności miłości" w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Edyta Błaszczak w Metrze.
Gdybym miała przyznawać gwiazdki, przyznałabym "Rzeczy o banalności miłości" maksimum. Trochę się sobie dziwię, bo w teatrze cenię przede wszystkim eksperyment i formę. A spektakl Wawrzyńca Kostrzewskiego jest dość klasyczny. Nikt nie śpiewa (jak to bywa u Demirskiego i Strzępki), nie ma wideo (jak u Warlikowskiego), sztuka nie jest długa (Lupa robi nawet osiem godzin). Scenografia to głównie stos książek. Prostota jest doskonała. Siłą przedstawienia - opowiadającego o romansie Martina Heideggera i Hanny Arendt, dwojga wielkich filozofów XX w. - jest na pewno tekst Savyon Liebrecht. Urodzona jako Sabina Sosnowski w Monachium córka polskich Żydów jest jedną z najlepszych izraelskich dramatopisarek. Skończyła filozofię w Tel Awiwie. Opierając się o swoje akademickie doświadczenia głównym bohaterem, obok wielkich filozofów, uczyniła pewnego studenta (Mateusz Weber). Przybywa on do Hanny Arendt (Halina Skoczyńska) w latach 70., aby zrobić z ni�