W POSŁOWIU do "FRANKA V" DURRENMATT pisze, że jego sztukę należy interpretować jako "pracę o fikcyjnym modelu możliwych stosunków ludzkich". Oglądamy na scenie wizję świata nieomal apokaliptyczną: ostatnie stadium wynaturzenia człowieka spod znaku PIENIĄDZA, a nawet może szerzej - wynaturzenia ludzkości. Stadium, w którym unicestwiają się nawzajem ludzie najbliżsi sobie, złączeni nie tylko interesami, ale i skłonnością serca, ale i pokrewieństwem. Ukochany syn skazuje ojca bankiera na śmierć w bankowym skarbcu (oczywiście po zabraniu złota) i przed zatrzaśnięciem pancernej kasy obdarza pocałunkiem na wieczne pożegnanie. Syn zgładza ojca, także przyjaciel przyjaciela, także ukochany ukochaną, jeśli ich życie staje na przekór interesom. Koszmar! Ale i niebywała okazja do paradoksalnych sentencji i sytuacji, w których Durrenmatt, mistrz paradoksów tak się lubuje. Kluczem do "FRANKA V" winna być właściwie scena ostatnia. Żyw
Tytuł oryginalny
Apokaliptyczna wizja Durrenmatta
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny Nr 111