Będąc we Wrocławiu trzeba koniecznie zaznać misterium teatru Grotowskiego. Zwłaszcza po ostatnich sukcesach zagranicznych stał się on czymś obowiązującym, niczym, lektura "Ulissesa" i na przykład panienki z bardzo dobrych domów twierdzą, że "Grotowski jest słodki", czym udowadniają, że nie różnią się tak bardzo (panienki) od swoich poprzedniczek z okresu międzywojennego, tyle że tamte wypowiadały się o Dostojewskim. Na spektakl udało nam się dostać wraz z uczestnikami pewnej sesji kulturalnej. Już przed przedstawieniem w naszej grupie panował nastrój gorączkowego podniecenia. Część osób twierdziła, że zespół żyje w całkowitej ascezie ("prawdziwy klasztor, proszę pani"), natomiast część przysięgała, iż - przeciwnie - panuje tam pełne rozprzężenie moralne, połączone z rozpasaniem. Trzeba przyznać uczciwie, że spora grupa osób nie miała zdania, było to zapewne związane z tym, że tego dnia szedł w TV koniec "Ściganego", a tu o
Źródło:
Materiał nadesłany