Właśnie: apetyt na teatr budzi tylko kielecki spektakl "Apetyt na czereśnie" Agnieszki Osieckiej, który teatrem nie jest. Nie jest podwójnie: i jako tekst i jako realizacja, bo w obu tych gatunkach nie dochowano elementarnych warunków stworzenia czegoś zasługującego na nasz szacunek i uwagę. Osiecka skleciła sobie widowisko, składające się z tkanki łącznej dialogu i sytuacji oraz okazałej serii własnych piosenek. O ile lubię i cenie wiele, zwłaszcza dawniejszych, piosenek Osieckiej i w tej kategorii twórczość jej zasługuje rzeczywiście na uwagę o tyle w kategorii dramatu - ściślej: w zakresie tego widowiska - jest ona całkowitym nieporozumieniem, nieudolnym szmuglem czystej grafomanii na deski teatru pod pozorem małoobrazowej (dwie osoby!) śpiewanej komedii, której - któż się oprze? Jakoś istotnie: nikt się nie opiera i "Apetyt na czereśnie" świeci właśnie swój ogólnopolski benefis. Jest to bowiem sztuka i "współczesna" i "łatwa" i nad wyra
Tytuł oryginalny
Apetyt na teatr
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Ludu nr 587