Rzeczywiście często wśród tych, którzy chodzą do teatru "z racji stanowiska zajmowanego w życiu społecznym" pojawia się rozczarowanie lub zmęczenie tym, co oglądają. Sam zresztą często się na tym łapię - pisze Jarosław Cymerman w kolejnym felietonie z cyklu "Zbiegowisko", w którym przypomina myśli Zbigniewa Raszewskiego.
"Pamiętam dobrze ten wieczór w domu wypoczynkowym profesorów, gdy patrzyliśmy na angielski film kryminalny wyświetlany w telewizji, a pokojowa siedząca z nami zawołała do aktorki na ekranie - "Ty głupia, nie otwieraj, on cię jeszcze zabije". (Nawiasem mówiąc rzeczywiście zabił.) Historia teatru zna wiele wypadków tego rodzaju i zwykle mają one podobną wymowę: poświadczają istnienie widowni nie bardzo wyrafinowanej, za to chętnej, niepozbawionej jeszcze apetytu. (...) Widzowie krytyczni lub tacy, którzy z jakichś przyczyn - często z racji stanowiska zajmowanego w życiu społecznym - uważają, że powinni się zachowywać, jak widzom krytycznym przystało, wstydzą się takich odruchów. Czy nie sądzi Pani jednak, że skrycie o nich marzą? Cokolwiek mówią, gdy ich o to zagadnąć. Zdaję sobie sprawę z tego, że wkraczamy tu na niepewny grunt". Ta opisana przez Raszewskiego w "Teatrze w świecie widowisk" scenka (i komentarz do niej) wydaje się być na