Częstochowska publiczność przyzwyczaiła się już do kiepskich premier i nijakiego aktorstwa. Wielu uznało, że na scenie tutejszego teatru, nic interesującego nie może się wydarzyć. Mimo to przed ostatnią premierą mówiło się w mieście o czymś dziwnym, co powstawało na scenie pod kierownictwem Stanisława {#os#1472}Nosowicza{/#} - inscenizatora, reżysera i scenografa w jednej osobie. "Dziady" Adama Mickiewicza, bo ten, spektakl wystawić miał teatr to wszak klasyka, dzieło narodowe, manifest romantyzmu. Tymczasem zza zamkniętych drzwi sali prób dochodziły głosy o cięciu tekstu, uzupełnianiu go o inne utwory i zmianie kolejności scen. Stanisław Nosowicz nie przejął się powagą wieszcza, dostosował jego utwór do własnych potrzeb i swojego poglądu na romantyzm. Gustaw-Konrad i (Marek {#os#1455}Ślosarski{/#}) jest w tym spektaklu całkowicie inny niż wynika to z tradycji. Zniknął cały nimb tajemniczości, Gustaw-Konrad jest po, prostu rozhi
Tytuł oryginalny
Antyromantyczne "Dziady"
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Zachodni nr 241