EN

19.01.2007 Wersja do druku

Antygona terroryzmu

Widmo Ulrike Meinhof krąży nad teatrem. Polskim i niemieckim. Szokująca moda na postać słynnej terrorystki to wynik poszukiwań niebanalnych patronów dla dzisiejszego teatru politycznego - pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.

Jako symbol Ulrike jest tyle uniwersalna, co kontrowersyjna. Może pobudzić dyskusje nad sztuką zaangażowaną, pytającą o wyzwania współczesności. A teatr wciąż potrzebuje wyrazistych bohaterów wykraczających poza granice dobra i zła. Najpierw jest prawdziwe życie. Potem do życia bierze się teatr Po niedawnym wrocławskim "Transferze!" Jana Klaty została mi w głowie scena z pozoru niepasująca do kluczowego tematu polsko-niemieckich wojennych rozliczeń, wypędzeń i odszkodowań. Jedna z zaproszonych do udziału w projekcie emigrantek, 70-latka Hanne-Lore Pretzsch, opowiadała widzom o tym, jakie były jej dalsze losy po wojnie i dlaczego przychylnym okiem patrzyła na rewoltę studencką 1968: "Bardzo utożsamiałam się z Ulrike Meinhof, bo obie byłyśmy dziećmi wojny, bo też dobrze wyszła za mąż i też była ustawiona w życiu. Nie byłam jedną z nich, ale rozumiałam, dlaczego się wściekła i chciała się z tego wydostać". Kiedy w 1976 roku dowiedzia

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Antygona terroryzmu

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 3/18.01

Autor:

Łukasz Drewniak

Data:

19.01.2007