Środek sceny, jak w antycznym teatrze, pozostaje pustą przestrzenią, tutaj rozegra się dramat. Nad głowami bohaterów zwisają potężne belki i potrzaskane betonowe płyty ze sterczącymi prętami zbrojeniowymi. Dymiące resztki potężnego budynku, potrzaskane lustra dopełniają obrazu zgliszcz i ruin, w jakich rozegrał Marek Weiss-Grzesiński swoją inscenizację "Antygony", najnowszej opery Zbigniewa Rudzińskiego. Kompozytor, pisząc libretto, pozostaje w zasadzie wierny dramatowi Sofoklesa, zmienia jednak jego akcenty i wymowę. Podobnie zresztą postąpił reżyser, przenosząc akcję w bliżej niesprecyzowaną współczesność. Wyelegantowanemu dworowi Kreona przeciwstawił szary świat bezwolnego ludu. Antygonę postawił na uboczu obu światów. Główna bohaterka, przestrzegając odwiecznych boskich praw, staje się osobą odrzuconą i samotną. Nikt poza nią nie ma odwagi przeciwstawić się tyranii władzy i walczyć w imię własnych przekonań. Po
Tytuł oryginalny
Antygona na gruzach współczesnego świata
Źródło:
Materiał nadesłany
Nasz Dziennik nr 38