Grecka tragedia... Od Arystotelesa i poprzez dzieje kultury europejskiej, poprzez Hegla i cały legion niemieckich profesorów, anglosaskich teoretyków, francuskich publicystów - aż po dziś dzień modelowy wzorzec dla wszelkich konstrukcji pojęcia tragizmu. A przecież - współczesny teatr, i nie od dzisiaj, jest w obliczu tego tragizmu kompletnie bezsilny. I nie ma sposobu na to, by ów tragizm wskrzesić na scenie rzeczywiście. Czy to tylko wina, "niemożność" teatru? Czy może ów tragizm żywy - ludzki, wyparował nieodwołalnie z przekazanych nam zapisów? Przyznaję, nie mam odwagi odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Taka siła tradycji, taka potęga autorytetów! Owszem, pozostały nam teksty - zapisy; materiały do rekonstrukcji. I są one najlepszym, nieodpartym, rozstrzygającym dowodem na to, że teatr - to nie literatura. I że tak było od samego początku. Autentyczny tragizm grecki - to całość niepodzielna, historycznie zamknię
Tytuł oryginalny
Antygona
Źródło:
Materiał nadesłany
"Odra" nr 9