Widz wybierający się na "Antygonę", a wiedzący z afisza, że będzie to "parafraza tekstu Sofoklesa"; w dodatku pióra młodego twórcy teatralnego, Helmuta Kajzara (znanego wrocławianom z autorstwa ryzykownego "Paternostra"; i reżyserii interesującego, ale wystawionego przeciw autorowi "Bolesława Śmiałego"; oraz z tego, czym się ostatnio zabawiał w festiwalowym "Rajskim ogródku" wg Różewicza) - otóż taki widz najbardziej boi się inscenizacyjnych pomysłów. I oto spotyka go miła niespodzianka - we wrocławskiej "Antygonie" nie ma ekstrawagancji. Przedstawienie grane jest bez przerwy. Tak, jak w tekście Sofoklesa obywającym się jeszcze bez podziałów na akty, akcja tragedii rozwija się nieuchronnie i bez inscenizacyjnych zakłóceń w kierunku końcowej katastrofy. Z tym, że prolog właściwy poprzedza jakby motto liryczne "Antygony", w którym najmocniej brzmi apel: "Ludzie, ludzie, jak bardzo nam brakuje miłości!" Adresuje ono i ukierunkowu
Tytuł oryginalny
Antygona
Źródło:
Materiał nadesłany
"Wiadomości" nr 24