Niestety, znowu spektakl poniedziałkowego Teatru TV nie mógł wywołać zachwytu. Był on bowiem nie tylko przekładem nieporządku realizacyjnego (cóż to za piekielne hałasy w tym studio!), grzeszył nieporadnością reżyserską, co najmniej dyskusyjną obsadą, a przede wszystkim niewiele miał wspólnego z tonem, nastrojem i wielkością greckiej antycznej tragedii. Nie gwarantował tego nastroju ani układ tekstu, ani rozwiązania poszczególnych scen, bardzo niekonsekwentne, bardzo prymitywne. Reżyserka OLGA LIPIŃSKA nie poradziła sobie również w wyważeniu racji, które prezentować miały postacie "Antygony". Już samo zestawienie aktorek kreujących role Antygony i Ismeny wzbudzić musiało zastrzeżenia - POLA RAKSA, jako Antygona miała sporo dziewczęcego uroku, nie miała natomiast ani siły, ani wielkości, ani zdecydowania - jej czyn nie był wyzwaniem rzuconym światu, nie był protestem przeciw królewskiej władzy. Tę siłę ukazywała tu niespodziewanie
Tytuł oryginalny
Antygona
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 305