EN

18.10.2010 Wersja do druku

Antropologia codzienności Witolda Gombrowicza

Niewielu mogło wytrzymać z nim polemikę twarzą w twarz. Ale miał też do siebie dystans. Potrafił zadrwić z własnego "ja" najostrzej. Na kartach Dziennika widać to niejednokrotnie.Nigdy nie chciał być jednoznacznie określony, przyszpilony encyklopedycznym hasłem, "izmem", definicją. Po prostu on. Po prostu Gombrowicz. Jedyny w świecie i kosmosie - o Witoldzie Gombrowiczu pisze Marcin Kępa w Gazecie Wyborczej - Płock.

Balzac był snobem, do pisania wdziewał szlafrok, nakładał szlafmycę. Hemingway przystępował do pracy twórczej... na stojąco. Ilja Erenburg kolekcjonował fajki. Stanisław Przybyszewski najlepsze swoje teksty pisał w gwarze kawiarni, na serwetkach. Witkacy był demoniczny, pewny siebie, podobno żadna kobieta nie mogła mu się oprzeć. Bruno Jasieński w monoklu, z laseczką i poważną miną przechadzał się ulicami Warszawy. Młody futurysta Anatol Stern zorganizował wieczór poetycki, podczas którego wystąpił nago. Broniewski pił dużo wódki i kochał nad życie córkę Ankę. A co charakteryzowało Gombrowicza? Jaki był rzeczywiście Gombrowicz na co dzień, już się nie dowiemy. Możemy tylko, na bazie tysięcy wspomnień bliskich, przyjaciół, znajomych, na podstawie ich zapisanych o nim tekstów, nagrań, na podstawie zachowanych fotografii, domniemywać to i owo. W swojej wyobraźni nakreślić jego sylwetkę, poczuć cielesność opisu, doświadczyć aury

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Antropologia codzienności Witolda Gombrowicza

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Płock nr 244

Autor:

Marcin Kepa

Data:

18.10.2010

Festiwale