Anna Polony, wielka dama teatru i filmu, w styczniu ukończyła lat 80, Ale nie wiek, którego nie ma co nikomu liczyć, lecz jej niezwykła charyzma sceniczna i wzruszenia, które nam dała i daje, nakazują nam się pokłonić z miłością.
I ad multos annos - to zdecydowanie za mało... Najlepszego - od całej redakcji miesięcznika "Kraków" i każdego z nas z osobna! Stanisław Jerzy Lec napisał kiedyś, że "aktor powinien mieć coś do powiedzenia, nawet jeśli ma niemą rolę". I w takiej roli właśnie spotykam czasami Annę Polony na scenie teatru, który nazywa się Rynek Kleparski, a jest wielkim placem targowym. Aktorka zbliża się do kalafiora, patrzy na niego oczami figlarnej Claire z "Pokojówek" Geneta i w ostatniej chwili decyduje się na dwie kalarepki. Snuje się po tym teatrze w różnorodnych kreacjach; groteskowa królowa Małgorzata z "Iwony, księżniczki Burgunda", sfrustrowana namiętnymi borówkami, których nie może jeść, Ciotka Róża z "Wielebnych", Rachela z "Wesela". Wściekła Dulska mająca za złe niemoralnie zielonym pomidorom. Na szczęście "Poskromienie złośnicy" przekłada się na dojrzałe truskawki. "Damy i huzary" też w tym gustują... Sposobem na małżeństwo bywa dusz