Teatr JERZEGO GRZEGORZEWSKIEGO to był teatr kumulacji emocji. I dlatego potrzebował aktorów, którzy mu ślepo ufali. To było nieodzowne, by wejść w jego dziwny świat. To jakby wejść w sen człowieka, który inaczej myśli, inaczej czuje - zmarłego reżysera wspomina Anna Dymna.
Wybitny twórca przez wiele lat współpracował ze Starym Teatrem, gdzie przygotował sześć spektakli. W czterech z nich grała Anna Dymna; aktorkę poprosiliśmy o wspomnienie związane z reżyserem i scenografem. - Pracowałam w wieloma wspaniałymi, wybitnymi reżyserami, ale spotkania z Jerzym Grzegorzewskim to było coś innego, bo on pracował inaczej niż wszyscy... Byłam bardzo młodą aktorką, gdy w 1977 roku obsadził mnie w "Weselu" Wyspiańskiego. Wyglądałam smarkato, zostałam Zosią. "Boże, znowu Zosia..." - myślałam rozżalona. Ale patrząc na nią oczami Jurka zobaczyłam, jaka to fascynująca rola. Pamiętam scenę z Haneczką graną przez Magdę Jarosz. Trzymając się za skrzyżowane ręce, kręciłyśmy się w kółko, coraz prędzej i prędzej, mówiąc, jak bardzo chcemy kochać... I tak coraz bardziej kręciło się nam w głowach, nie wiedzieć: od tego wirowania czy tych młodzieńczych pragnień... Do dziś to czuję. Praca z Jurkiem twórcą poleg