osoby niepełnosprawne, fundacja mimo wszystko,Anna Dymna
O radości, jaką daje praca z osobami niepełnosprawnymi, i o fundacji "Mimo Wszystko" rozmawiamy z Anną Dymną.
Jak to się stało, że założyła pani fundację "Mimo Wszystko"? - Spontanicznie. Zawsze tak działam. Jestem aktorką, mam swoje miejsce na ziemi i niczego mi w życiu nie brakuje. Po prostu przyjaźniłam się z ludźmi niepełnosprawnymi intelektualnie. Potrzebowali pomocy, więc zaczęłam działać, najpierw odruchowo, a potem konkretnie. Jak się pani z nimi zaprzyjaźniła i kiedy? - To było w podkrakowskich Radwanowicach, gdzie ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski prowadzi schronisko dla dorosłych osób niepełnosprawnych intelektualnie. W 1999 roku zaprosił mnie na przegląd twórczości muzyczno-teatralnej swoich podopiecznych. Bałam się tego spotkania. Nigdy nie znałam takich ludzi i nawet nie wyobrażałam sobie kontaktu z nimi. Za komuny nie było ich w naszej rzeczywistości, w naszym codziennym życiu. Izolowani, żyli gdzieś wstydliwie i w ukryciu. Gdy w 1973 roku wyjechałam do Londynu z przedstawieniem "Noc listopadowa", to pomyślałam sobie: "Boże, jacy c