EN

10.03.2017 Wersja do druku

Anita Sokołowska: W miłości nie ma nic na zawsze

- Wciąż jestem postrzegana jako ładna, miła panna, obsadzana trochę po urodzie. Tylko w teatrze dostaję role wymagające, trudne, nieoczywiste - mówi Anita Sokołowska, aktorka Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

Zaprowadziła syna Antka do przedszkola i wreszcie ma czas, by zjeść śniadanie i porozmawiać. Spotykamy się w uroczej knajpce. Pełno tu świeżych, pachnących róż, tulipanów, hortensji. Anita Sokołowska przychodzi jak zwykle punktualnie co do sekundy. Rozpromieniona, radosna, przyjacielska. Taka po prostu jest, nawet jak czasem musi iść w życiu na kompromis. Olivia: Za co lubisz święta? Anita Sokołowska: Za to, że wreszcie mam czas, który mogę spędzić z najbliższymi. Czas spotkań i rozmów. Taki czas zatrzymania się w biegu. Święta lubię też za tradycje. Odkąd mam Antosia, staram się mu przekazać zwyczaje, które wyniosłam z rodzinnego domu. Wciąż w sercu przechowuję obraz świąt z dzieciństwa. Pamiętam, jak mama celebrowała malowanie pisanek. W garnku gotowała łuski cebuli, a potem zanurzaliśmy z bratem w tym cebulniku jajka. W zależności od stopnia natężenia koloru wychodziły pisanki brązowe, brunatne lub żółte. Niektóre prz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

W miłości nie ma nic na zawsze

Źródło:

Materiał nadesłany

Olivia nr 4

Autor:

Beata Biały

Data:

10.03.2017