"Kantata na cztery skrzydła" w reż. Julii Wernio w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Piszu Robert Kordes w Życiu Kalisza.
"Kantata na cztery skrzydła" zapewne będzie się podobała kaliskiej publiczności. Arcydziełem nie jest i miejmy nadzieję, że do tego nie pretenduje. Cała rzecz w tym, aby przyłożyć do niej właściwą miarę. Jedną z zalet tej sztuki i całego spektaklu jest humor. Nie takie to oczywiste, jeśli wziąć pod uwagę, że jest to historia niedoszłej samobójczyni. Możemy zdradzić, że niedoszłej, bo staje się to jasne już na początku spektaklu. Główna bohaterka i jej problemy są co prawda potraktowane dość serio, ale komiczne okazują się anioły, które usiłują przyjść jej z pomocą. Staromodny Amhiel to poczciwy pierdoła o dobrym sercu, ale z typowo ludzkimi słabostkami, w dodatku zdający się tracić wiarę w anielskie posłannictwo i we własną misję. Młodszy Beatiel to z kolei karierowicz pnący się po szczeblach niebieskiej hierarchii i usiłujący wygryźć starszego kolegę z zajmowanej przezeń pozycji. Choć mniej od Amhiela sympatyczny, ta