- Pan ZYGMUNT KĘSTOWICZ od razu mnie przygarnął, zaopiekował się. To był anioł, nie człowiek. Serce, łagodność, życzliwość. I to wszystko prawdziwe, nieudawane. Nie sztuczne, jak u wielu ludzi. Naturalna dobroć - wspomina Artur Barciś.
- On całym swoim życiem dawał przykład, nic nie mówił, tylko żył tak, jak powinien żyć porządny człowiek. Jest mi tak smutno z powodu jego odejścia, przecież mógł jeszcze pracować - uważa Emilia Krakowska. Z kolei Kaja Paschalska, która spotkała się z nim na planie "Klanu", wspomina, że zawsze traktował ją jak wnuczkę. - Z olbrzymim ciepłem i zaangażowaniem tworzył rodzinną atmosferę na planie. Przy nim zawsze czułam się bezpiecznie. Będzie mi go bardzo brakowało - dodaje. Barbara Bursztynowicz, która wciela się w "Klanie" w jego córkę Elżbietę, opisuje go jako "przedwojennego dżentelmena, szlachetnego, eleganckiego, z doskonałymi manierami". - Pod koniec życie rzadziej się z nim spotykaliśmy. Zygmunt zagrał z nami ostatnio na Boże Narodzenie. Teraz miał przyjechać na sceny wielkanocne. Już nie przyjedzie. Bardzo mi szkoda - mówi. Tomasz Bednarek, wcielający się w męża jego wnuczki, Beaty, zawsze podziwiał go za "chęć i upór