"Ania z Zielonego Wzgórza" wg Lucy Maud Montgomery w reż. Adolfa Weltscheka w Teatrze Groteska w Krakowie. Pisze Gabriela Cagiel w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Spektakl aż po brzegi wypełniony jest szlachetnymi treściami, ale nie przysłaniają one jego słabości. W jednej z rozmów o najnowszej premierze w Teatrze Groteska usłyszałam: "przeciętny spektakl, ale płakałam trzy razy". Jak to możliwe? Opowieść o losach Ani ogranicza się właściwie do przestrzeni kuchni Mateusza i Maryli Cuthbert. Chociaż w powieści 11-letnia dziewczynka trafia z sierocińca na dworzec i penetruje przestrzenie Zielonego Wzgórza, w spektaklu trudno to poczuć. Niby chodzi do szkoły, odwiedza swoją przyjaciółkę Dianę, a nawet wyjeżdża na egzaminy, ale twórcy skupiają się na domowym ognisku. Rozumiem, że chodzi o podkreślenie takich wartości jak poczucie akceptacji, bliskości, miłości, ale młody widz potrzebuje chociaż namiastki ruchu. Do atutów spektaklu należy dobrze przygotowany przez Małgorzatę Zwolińską scenariusz i piosenki (za muzykę odpowiada Piotr Klimek), które wyznaczają rytm i nie pozwalają akcji si�