"Requiem dla gospodyni" Wiesława Myśliwskiego budzi niepokój już w lekturze. Groteskowość większości postaci wydaje się dysonansem wobec powagi sytuacji wyjściowej, a raczej należałoby powiedzieć - ostatecznej. Oto umarła Gospodyni. Zgodnie z odwiecznym zwyczajem przy jej zwłokach powinni zgromadzić się bliscy na czuwanie. Majestat śmierci zawsze był oprawiony w stosowne gesty. W kulturze chłopskiej należały one do rytuału przestrzeganego jak poranna modlitwa, żegnanie chleba znakiem krzyża czy dzielenie się opłatkiem. Niestety, wszystko się zmieniło. Dziś poza mężem i starym Bolesiem, miejscowym głupkiem, co krowy pasie, nikt już nie chce uszanować śmierci czuwaniem. Sąsiedzi, dowiedziawszy się, że uroczystość - na życzenie zmarłej - ma się odbyć bez wódki, nie przyszli. Starsza córka, Dominika, wiedziona trochę poczuciem winy, trochę poczuciem obowiązku, przyjechała na pogrzeb matki z Ameryki, ale siedzieć przy zwłokac
Tytuł oryginalny
Ani życie, ani śmierć
Źródło:
Materiał nadesłany
Twórczość nr 3