EN

1.03.2001 Wersja do druku

Ani życie, ani śmierć

"Requiem dla gospodyni" Wiesława My­śliwskiego budzi niepokój już w lekturze. Groteskowość większości postaci wydaje się dysonansem wobec powagi sytuacji wyjściowej, a raczej należałoby powiedzieć - ostatecznej. Oto umarła Gospodyni. Zgodnie z odwiecznym zwyczajem przy jej zwłokach powinni zgromadzić się bliscy na czuwanie. Majestat śmierci zawsze był oprawiony w stosowne gesty. W kulturze chłopskiej należały one do rytuału prze­strzeganego jak poranna modlitwa, żegnanie chleba znakiem krzyża czy dzielenie się opłatkiem. Niestety, wszystko się zmieniło. Dziś po­za mężem i starym Bolesiem, miejscowym głupkiem, co krowy pasie, nikt już nie chce uszanować śmierci czuwaniem. Sąsiedzi, dowiedziawszy się, że uroczystość - na życzenie zmarłej - ma się odbyć bez wódki, nie przyszli. Starsza córka, Dominika, wie­dziona trochę poczuciem winy, trochę po­czuciem obowiązku, przyjechała na pogrzeb matki z Ameryki, ale siedzieć przy zwło­kac

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ani życie, ani śmierć

Źródło:

Materiał nadesłany

Twórczość nr 3

Autor:

Elżbieta Baniewicz

Data:

01.03.2001

Realizacje repertuarowe