EN

14.01.2001 Wersja do druku

Ani śmiesznie, ani strasznie

Trudno nie zaprotestować po obejrzeniu "Naprawiacza Świata" - nie do takiego Bernharda przyzwyczajona jest krakowska publiczność po "Kalkwerku" i "Rodzeństwie" Krystiana Lupy. Zestawienie jego spektakli z najnowszą produk­cją Starego Teatru wydaje się niestosowne i z góry przesądza o porażce Piskorza-reżysera, który gra w przedstawieniu także rolę tytułową. Dwa groteskowe monstra umieszczone w ascetycznej izolatce wprowadzają widzów w chory świat wzajemnej zależności, lęków i ob­sesji: z głośnika płyną pomrukiwania i postękiwa­nia jakiegoś muzycznego grafomana. W trakcie monologów Naprawiacza Świata Kobieta (Agnieszka Mandat) wnosi i zno­si ze sceny rekwizyty, których pojawienie się ustanawia początek sytuacji scenicznych - mycia nóg, czesania, wkładania garnituru przez bohatera. Sło­wa, tak ważne w teatrze Bernharda, wypowiadane przez Piskorza brzmią tyl­ko zabawnie - nie ma w nich grozy, lęku, szaleństwa. W "Naprawiaczu Świa­ta" mi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ani śmiesznie, ani strasznie

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 2

Autor:

Jadwiga Rożek

Data:

14.01.2001

Realizacje repertuarowe