W poniedziałek, 16 października, w Teatrze Polskim kabaret Ani Mru Mru wystąpił... ze świtą kamerzystów. Lubelscy komicy realizowali we Wrocławiu swą drugą płytę DVD. Występ recenzuje Grzegorz Cholewa w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Produkcja telewizyjna rządzi się swoimi prawami, dlatego też spektakl był dłuższy i urozmaicony feerią świateł, a także, niestety, długimi przerwami technicznymi. Jednak o kamerach wszyscy dość szybko zapomnieli, występ wypadł bardzo naturalnie i jak zawsze do bólu śmiesznie. To, co zawsze wyróżniało Ani Mru Mru na tle rodzimej sceny i jej długobrodych żartów, to inteligentne zmierzenie się z tematem absurdu i czarnego humoru. I to w wysmakowanym, angielskim stylu. Taki charakter bez wątpienia miały ich pierwsze skecze - "Chińska restauracja", "Golfista", "Otwarcie supermarketu" czy "Brzuchomówca". Nowy repertuar kabaretu jest już nieco inny. Po pierwsze, wszystkie nowe scenki przygotowywane są już w triu z Waldkiem Wilkołkiem, który do tej pory tylko okazyjnie stanowił tło dla popisów Michała i Marcina Wójcików. Po drugie, zmienia się sam charakter żartów. Angielski humor ustępuje tu miejsca dowcipom z polskiego piekiełka, ze świata "int