Pod tyranią, w totalitarnym czy autorytarnym systemie, jeśli okrzepł, ustabilizował się i trwa dostatecznie długo, o władzy niewiele w gruncie rzeczy się wie - pisze Joanna Krakowska w Dialogu.
Można jej nienawidzić, można rozpoznawać jej narzędzia: kije, marchewki i bujdy, można świetnie znać mechanizmy dostosowywania się i strategie oporu, ale pojęcie o tym, na czym polega jej zdobywanie, utrzymywanie i sprawowanie, kiedy jest chwiejna czy po prostu tymczasowa, bo kadencyjna - to rodzaj wtajemniczenia wyższego rzędu. Danego tym, którzy przeżyli demokratyczny tryumf albo porażkę, zdumienie wynikami wyborów, gorycz zawodu czy nawet zdrady, albo zwykłego rozczarowania tymi, którym powierzyli mandat. Tego rodzaju niepokojów nie doświadczają poddani autorytarnych reżymów, im pozostaje apatia, brak oczekiwań, emigracja wewnętrzna albo kolaboracja i udział w nieprawych zyskach. Ich wiedza o polityce jest, co tu kryć, dość prostacka, o władzy - karykaturalna, o społeczeństwie - wyidealizowana (albo na odwrót). Ci, co całe dorosłe życie przeżyli w PRL z Machiavellego pamiętali przede wszystkim motto do Konrada Wallenroda i nawet dość częst