Teatr z funkcją rozrywkową. Taką etykietą opatrzyłabym miniony sezon w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu, gdzie jakąkolwiek atrakcją okazały się jedynie dwa tytułu.
Jeszcze zaledwie kilka przedstawień i Teatr Zagłębia kończy sezon. Sezon angielski, bowiem atrakcją okazały się jedynie dwa brytyjskie tytuły: farsa karnawałowe "Stosunki na szczycie" i komedia "Wesołe kumoszki z Winsoru" - pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.
Szkoda że obok rozrywki miniony rok artystyczny okazał się zmarnowany dramatycznie. Po burzliwej inauguracji spektaklu "Miłość, to takie proste" kolejnych kilka tytułów ponownie nie wykorzystało aktorskiego potencjału, głównie za sprawą przeciętnych wizji reżyserskich. Brak sukcesu odnotowała klasyka ("Cyrano" [na zdjęciu] w reżyserii Dariusza Wiktorowicza), a następnie Julia Wernio zaproponowała bardzo bezpieczną lekturę wyjątkowo groźnego, współczesnego tematu w "Czyż nie dobija się koni". Sezon w Sosnowcu był wyjątkowo poprawny i taki był także finał z "Wesołymi kumoszkami z Windsoru" Szekspira. Reżyser Katarzyna Deszcz nie pierwszy raz pracuje w Sosnowcu, a jednak nie potrafi powrócić do harmonii scenicznej z zespołem Teatru Zagłębia, którą zaproponowała w "Tańcach w Bellybag". Po absolutnej porażce "Balladyny" sięga po Szekspira. Cóż jednak, jeśli zamyka aktorów i publiczność w komicznej klatce. W rozpustnej historii ma