O Katowickim Karnawale Komedii pisze Marzena Kotyczka z Nowej Siły Krytycznej.
Jeśli Anioł Stróż się ucieleśnia i zaczyna ostrzegać swojego podopiecznego przed następstwami jego czynów, to musi mieć ku temu poważny powód. A czy może istnieć poważniejszy powód niż nieszczęśliwa miłość? Tego typu retoryczne pytania zapowiadały, że "Szczęśliwy dzień" zaprezentowany w ramach II Katowickiego Karnawału Komedii spełni wszystkie wyznaczniki gatunku szczególnie faworyzowanego na tym festiwalu. Mamy bowiem i szczęśliwe zakończenie, nomen omen "Szczęśliwego dnia", i wszelakie rodzaje komizmu. Niestety, happy end sprawia, że gatunek "komedia" w przypadku sztuki Andrzeja Chichłowskiego został niepokojąco dookreślony przez przymiotnik "romantyczna", a to połączenie nie ma dobrych konotacji ani w polskim teatrze ani kinie (zwłaszcza to drugie pozbawia nadziei na zmianę obecnego stanu rzeczy). Natomiast gagi, z których pozlepiane są dialogi, powodują w widzu wrażenie, że nie mamy do czynienia ze spektaklem, ale kolejnym serialem