- Jest obrazem kobiety, która podniosła się ze strasznej patologii. Sama bohaterka na początku spektaklu mówi, że "zdarzały się momenty w życiu, kiedy moje dzieci nie miały co jeść" i to właśnie dla nich "musiała zmyć krew z twarzy i podnieść się" - mówi Aneta Todorczuk o spektaklu "Kobieta, która wpadała na drzwi" w Teatrze WARSawy, w rozmowie z Adamem Cissowskim w tygodniku Wprost.
Jesteśmy po premierze muzodramu z piosenkami Sinead O'Connor w Teatrze WARSawy. Skąd pomysł na taką formę spektaklu? - Wszystko zaczęło się od tego, że Pola Mikołajczyk, wspaniała tłumaczka, zaproponowała, że coś dla mnie przetłumaczy. Adam Sajnuk, dyrektor teatru WARSawy, wskazał na Sinead O'Connor, czym bardzo mnie zaskoczył, ponieważ nie widziałam się w tej roli. Gdy zaczęłam zapoznawać się z jej twórczością, okazało się, że jest ona bogata. Nie tylko hity, takie jak "Nothing compares to you", ale też utwory o macierzyństwie i trudnych relacjach męsko-damskich, również tych z rodzicami. Początkowy zamysł był więc taki, by był to spektakl tylko o Sinead O'Connor, jej piosenki oraz kilka monologów opowiadających biografię artystki. Wówczas wpadł nam w ręce tekst Roddy'ego Doyle'a - "Kobieta, która wpadała na drzwi" Okazało się, że tak niesamowicie koresponduje z historiami, które opowiada Sinead w swoich piosenkach, że nie możn