Teatr im. Witkacego w lodowatej Galerii Tower Building pokazał przypowieść o trawionym dżumą Oranie.
Przed wejściem był dziki tłok, ale kto wdarł się do środka, wcale nie miał lepiej. Dopóki widzowie wraz z aktorami stali w 194. roku na placu w Oranie, po którym przechadzali się mieszkańcy, sunęły rowery i riksze, a reflektory wyodrębniały miejsca akcji - było przynajmniej spokojnie. Piekło zaczęło się z chwilą, gdy miasto zamknięto z powodu epidemii dżumy, a widzów zaproszono na widownię. Panikę powodował jednak nie alarm, tylko atak napierającego tłumu. Ci, którzy niebacznie usiedli już w pierwszych rzędach, mieli zgniecione kolana. Szczęście od Boga, że nikogo nie stratowano. Kto przetrwał, temu "Dżuma" była już niestraszna. Inscenizacja Andrzeja Dziuka, akcentująca postać dr. Bernarda Rieux (Krzysztof Łakomik), kulała, bo obnażała niedramatyczność tekstu. Postacie chodziły i objaśniały filozoficzne poglądy autora. Podczas lektury można książkę odłożyć i nad nimi pomyśleć. W teatrze aktorów, którzy kwestia za kwestią b