- Spotkał mnie gdzieś na korytarzu w hotelu Krzysztof Mieszkowski, zapytał, jakie mam plany, i ja mu odpowiedziałem: "Wypić piwo". Zamiast wstać, powiedzieć: "Dzień dobry, szukam pracy", to powiedziałem "Wypić piwo". No i sobie poszedł. Rozmowa z Andrzejem Kłakiem w dwutygodniku.com
WITOLD MROZEK: Masz już dosyć opowiadania o Teatrze Polskim we Wrocławiu? ANDRZEJ KŁAK: Trochę mnie to już nie tyle nie obchodzi, co już tak bardzo się tym nie przejmuję. Ale jak coś przeczytam, to mnie rusza. - Twoi koledzy właśnie wygrali w sądzie pracy. - Tak, sąd nakazał przywrócić do pracy Michała Opalińskiego, co jest dosyć śmieszne. Wygrała też swój proces Marta Zięba. A ty nie poszedłeś do sądu? - My z Anią [Ilczuk] też poszliśmy do sądu, ale mamy innego prawnika - nasz prowadził sprawę w ten sposób, że jeszcze w grudniu ubiegłego roku teoretycznie zawarliśmy ugodę. Pełnomocnik Morawskiego zawarł z nami ugodę i przyznano nam odszkodowanie - mniej więcej takie, jakie chcieliśmy. Ale nasz prawnik wcisnął tam jeszcze taki zapis, że "za niezgodne z prawem zwolnienie z pracy". Oni po tygodniu się od tego odwołali - stwierdzili, że nie chcą zawierać tej ugody, bo uważają, że zwolnili nas zgodnie z prawem. Mogliby nam zapłaci