- To jest zawód, w którym trzeba siedzieć z kopytami, bo jak się w niego wyjdzie na jakiś czas, to myślącemu człowiekowi trudno do niego wrócić. Z Andrzejem Chrzanowskim, byłym aktorem i reżyserem rozmawia Krzysztof Lubczyński.
Jakiś czas temu telewizja powtórzyła Pana głośne przedstawienie "Otella" sprzed ponad trzydziestu lat, ale od lat w zawodzie reżyserskim i aktorskim Pana nie ma. Dlaczego? - Dojrzałem, żeby wyjść z tego zawodu i zająć się czymś innym. Dotychczasowa moja formuła się wyczerpała. Poza tym uznałem, że nie utrzymam się materialnie w takim standardzie w jakim chciałem żyć. Poza tym nie czułem się aktorem teatralnym. Żeby się utrzymać, trzeba było robić rzeczy okołozawodowe, głównie w reklamie, a ja nie chciałem robić chałtur. A ponieważ zrealizowałem minimum tego, co chciałem w tym zawodzie zrealizować, odszedłem. Nie było to jednak nagłe, odchodziłem stopniowo, ale zostawiłem kapelusz na wieszaku, sygnalizując, że zawsze mogę coś tam jeszcze w razie potrzeby zrobić. Nie była to histeryczna decyzja, że już nie chcę, ale nie widziałem już potrzeby trwania w tym. W zawodzie aktorskim można czekać na role, w reżyserskim, poza pewnymi o