Andrzej Beya-Zaborski - to wielkie nazwisko w Białymstoku. To i Wielki człowiek. Jego wizerunek zrósł się silnie z policyjną czapką. Pewnie dlatego też budzi respekt i dystans. Ale Zaborski to przede wszystkim lalkarz, aktor i pedagog.
Kilka godzin temu w Białostockim Teatrze Lalek dobiegł końca benefis Andrzeja Zaborskiego (Beya). Na afiszu "Krótki kurs piosenki aktorskiej - reprapremiera" Wojciecha Szelachowskiego. Spektakl sprzed ponad ćwierć wieku, wielokrotnie zmieniany, przerabiany, wznawiany, bez wątpienia jednak należący do najświetniejszych BTL-owskich przedstawień z przeszłości. Beya (pamiętny Karolek) występuje w nim już rzadko, gra w dublurze z Adamem Zielenieckim, który przejął rolę Karolka. Podczas benefisu Zaborski wyszedł w drugiej części, w pamiętnej scenie smażenia kaszanki. Spotkała go żywiołowa reakcja publiczności, tym razem złożonej głównie z kolegów, przyjaciół i sympatyków jego talentu. A talent to niepośledni, choć obecna wersja Kursu jest tylko cieniem dawnego spektaklu. Zaborski z teatrem związał się na całe życie. Głównie z Białostockim Teatrem Lalek, gdzie debiutował przed czterdziestoma laty w Schillerowskiej Pastorałce w reżyserii Jana