EN

13.04.2018 Wersja do druku

Andrzej Łapicki: Tylko żadnej rysy

- Jeżeli komuś dowala w tym dzienniku, to chyba najbardziej sobie. Wydając te zapiski, wolałam ojca pokazać ludzkiego niż ze spiżu - o Andrzeju Łapickim opowiada córka Zuzanna Łapicka. Rozmawia Jacek Tomczuk w Newsweeku.

NEWSWEEK: Dlaczego Andrzej Łapicki zaczął pisać dziennik dopiero w wieku sześćdziesięciu lat? ZUZANNA ŁAPICKA: Całe życie był w gorsecie dobrego wychowania. Ojciec - profesor prawa rzymskiego. Przedwojenne katolickie wychowanie. Przymus uprzejmości, grzeczności. Dziennik był miejscem, gdzie zapisywał swoją prawdziwą naturę, czyli również frustracje, narzekanie, zazdrości i zawiści. To wszystko, co ukrywał w życiu. W domu też? - Nie słyszałam, żeby komuś prawdę powiedział prosto w oczy. Pamiętam w dzieciństwie, jak się skarżył mamie, że Erwin Axer [dyrektor Teatru Współczesnego - red.] nie daje mu grać, usuwa go w cień. Groził: "Ja mu to wygarnę!". A ona: "Świetnie, bo Axer przychodzi jutro na kolację". Mama robiła kurę pod beszamelem, a ja czekałam na awanturę. Zamiast tego tatuś prawił dyrektorowi cudowne komplementy. Dom był podporządkowany ojcu? - Ojciec był cały przedwojenny. Miał mało rzeczy ale wszystkie dobrej jakoś

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Tylko żadnej rysy

Źródło:

Materiał nadesłany

Newsweek Polska nr 14/26-03/02-04-18

Autor:

Jacek Tomczuk

Data:

13.04.2018