Andromacha ucieka do świątyni, ale znajduje oparcie już tylko w ruinach. To nie kaprys scenografa, lecz idea przedstawienia. Eurypides przestał usprawiedliwiać działania ludzi matactwami bogów. Jego świat, po doświadczeniach Ajschylosa i Sofoklesa rządzi się ludzkimi namiętnościami. Nikt nie każe Hermionie ścigać Andromachy i jej syna, nikt nie każe Orestesowi zabijać Neoptolema. Zwykła ludzka zawiść, zazdrość, mściwość, chciwość stoją u początku nieszczęść. Ta cechy dramatu Eurypidesa podkreśla nowy przekład Stanisława Hebanowskiego; nie tak może radykalny, jak w analogii - szekspirowskie przekłady Sity, ale znacznie już nam bliższy w słownictwie i w obrazowaniu. Te też motywy podkreśliła reżyseria Jana Maciejowskiego. Bohaterzy zeszli z koturnów, nie boją się kontaktu z Ziemią i w przenośnym i w dosłownym znaczeniu. Spotkanie Hermiony z Orestesem pełne jest erotyzmu, plan zemsty rodzi się w miłosnych uściskach. Taki
Tytuł oryginalny
Andromacha
Źródło:
Materiał nadesłany
"Dziennik Łódzki" nr 40