ARTUR Miller napisał "Proces w Salem" w r. 1952, w szczytowym okresie terroru maccarthowskiego. Wiara w czary, czarty i czarownice w zamierzeniu pisarza, który sięgnął po temat do ponurych kronik z dziejów wynaturzeń religijnych w ruchu protestanckim, miała być metaforycznym odpowiednikiem zbiorowego obłędu, który rozpętała komisja Mc Carthy'ego. Sam pisarz został poddany badaniom komisji. Wstrząsnęły nim jednak - jak sam wyznaje - nie tylko wybryki organizatorów kampanii politycznej, lecz tak że mechanika przekształcania się, propagandowych, demagogicznych haseł w mistykę, w mitologię zbiorowości. Chodziło mu zatem nie o przedstawienie szczególnie drastycznego przypadku fanatycznego szaleństwa religijnego z okresu wczesnej kolonizacji, lecz o studium anachronicznego systemu politycznego, upiornej machiny, która pozbawia ludzi woli, rozumu, godności. W szerszym znaczeniu "Proces w Salem" jest protestem XX-wiecznego intelektualisty przeciwko organizowaniu
Tytuł oryginalny
Anatomia zbiorowego obłędu
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Elbląga nr 41