"Anatomia Tytusa Fall of Rome" w reż. Wojtka Klemma w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Krzysztof Domin w Teatraliach.
"Aktualnością sztuki jest jutro" - pisze Heiner Müller. Czy "jutrem" miałby być spektakl Wojtka Klemma?" Po drugim dzwonku, jeszcze we foyer, widzowie obcują przez chwilę z quasi-performansem Sebastiana Majewskiego, czyli odczytem kilkustronicowego listu, podpisanego przez Tytusa Andronikusa. Odczyt przekształca się w prelekcję i w sposób nieco tautologiczny opowiada historię i zdradza motywacje tytułowego bohatera (który zwierza się w trosce o "nas, widzów"). Na gest, choć wydaje się szlachetny, publiczność reaguje różnie - od zaciekawienia, przez zażenowanie, po decyzję o opuszczeniu teatru jeszcze przed rozpoczęciem właściwego spektaklu. Nie jest to całkiem bezpodstawne w sytuacji, gdy widza traktuje się jak pierwszą lepszą osobę, przywiedzioną z ulicy i zachęconą zniżkową ulotką. Widownię od początku wypełnia psychodeliczne brzdękanie Dominika Strycharskiego, które w miarę rozwoju fabuły przeradza się w niepokojące (niekiedy kako